- Ok, popatrzmy…hmm…wiadro? Jest. Woda? Jest. Lina? Też jest.
W porządku, chyba mam wszystko. – rozejrzałam się po wymienionych przedmiotach
leżących na dywanie korytarza. Trzeba się sprężać, żeby nikt mnie nie zauważył.
Nie po to obmyślałam całonocną strategię, żeby teraz cały plan szlag trafił. Szybciutko
przywiązałam linę do uchwytu wiadra, po czym wzleciałam w górę taszcząc ze sobą
to ciężkie żelastwo z zimną wodą i ustawiłam je na uchylonych drzwiach kuchni.
Wylądowałam na dywanie i popatrzyłam na moje arcydzieło trzymając drugi koniec
liny. Jest dobrze. Chociaż…hmm…eh, nie to że jestem strasznie okrutna,
ale…haha, nie mogę się powstrzymać! Szybko podleciałam jeszcze raz i wyczarowałam
mnóstwo kostek lodu po czym wrzuciłam je do wody. Hihi, teraz jest idealnie. Z chytrym
uśmiechem na twarzy schowałam się za rogiem mieszczącym się koło drzwi od
kuchni zamkowej. Przykucnęłam i obserwowałam wiadro, wciąż trzymając linę.
- O księżycu, to
będzie piękne… - zaśmiałam się pod nosem. Te kucharki dostaną to, na co
zasłużyły. Ha, było okładać mnie wałkami do ciasta nabijając mi guza? Ja się
nie dam. Ze mną się nie zadziera, o nie! Zemsta najlepiej smakuje na zimno,
taaa, to powiedzenie pasuje idealnie do tej sytuacji. Niedługo czas śniadania…haha, zaraz będą
wychodzić…
- Emm, Luna? Co ty
wyprawiasz? – usłyszałam nad sobą. Zaskoczona uniosłam głowę, a moim oczom
ukazała się księżniczka Anna.
- Uff, ale mnie
wystraszyłaś… - westchnęłam z ulgą – Nic nadzwyczajnego. Mały odwet. – odparłam
na jej pytanie.
- Odwet? – zdziwiła
się lekko rudowłosa.
- Jedno jest pewne.
Cokolwiek ona planuje to nie jest nic dobrego.. – westchnął Kristoff podchodząc
do swojej ukochanej i objął ją w talii. Ach, zakochani…
- He-he. Mam swoje
powody. Wasze kucharki są strasznie niedelikatne.. – na samo wspomnienie
zaczęłam masować sobie miejsce uderzeń
wałkiem – Dlatego ja, która w robieniu psikusów jest całkiem niezła
postanowiłam się odpłacić – uśmiechnęłam się niczym Joker.
- Wybacz, ale w
robieniu psikusów ja, Jack Frost, nie mam sobie równych – białowłosy podleciał
do nas i zawisł w powietrzu – Hm? Wiadro z wodą na drzwiach? Serio? Nic
lepszego nie wymyśliłaś? – zaśmiał się pod nosem.
- Ja tylko nie chcę
mieć kolejnych kłopotów i jakąś szanse na ucieczkę – westchnęłam – Kiedy
śniadanie? – zwróciłam się do księżniczki.
- W sumie to już
powinno być… - odpowiedziała rudowłosa. W tym momencie usłyszałam krzątaninę w
kuchni.
- Ocho. To już czas… -
wyszczerzyłam się i napięłam mięśnie, przygotowując się do akcji, odwracając
się w stronę drzwi i patrząc na nie z uwagą – Patrzcie i się uczcie. Trzy…dwa…
- drzwi zaczęły się szerzej otwierać -
…jeden!! – pociągnęłam za linę, a wiadro przechyliło się, wylewając swoją
zawartość na nieświadome niczego kucharki. W momencie były całe mokre i
piszczały z zaskoczenia i zimna.
Padłam na plecy
śmiejąc się głośno. Stojący obok mnie patrzyli na mnie z politowanie, a
niektórzy z rozbawieniem. Thalia i Vanessa podeszły i patrzyły na wszystko
zdziwione.
- Matko te ich miny..!
– śmiałam się coraz głośniej i wskazałam palcem na mokre kucharki.
- A niech mnie. To ta
dziewucha która ukradła chleb z kuchni! – krzyknęła szczękając zębami jedna z
kobiet.
- Pożałujesz! –
wrzasnęła druga i zaczęły biec w moją stronę.
- Najpierw musicie
mnie złapać! – zachichotałam głośno i wystrzeliłam jak z procy, lecąc przez
korytarz. Pulchne kobiety krzyczały za mną i zaczęły mnie gonić. Śmiesznie
wyglądało, kiedy te nadal próbowały mnie doganiać, mimo, że byłam o wiele
szybsza.
- Hahaha, szkoda, że
nie widzicie swoich min, wyglądacie po prostu… - i w tym momencie rąbnęła
plackiem o ścianę - …żałośnie.. – jęknęłam odklejając się od czerwonej tapety i
potrząsnęłam głową. Pisnęłam, bo zaczęły być coraz bliżej.
- Aaaaa! – szybko
wstałam i pobiegłam dalej korytarzem – Księżycu, miej mnie w opiece, ja nie chcę znów oberwać
wałkieeem! – spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jakieś drzwi – Wielkie
dzięki, czasami fajnie jak wysłuchujesz moich próśb. – zaśmiałam się
spoglądając za siebie. Kucharki biegły dalej, no ale cóż, zaraz mnie zgubią.
Bez pukania wpadłam do pokoju i szybko zamknęłam drzwi, opierając się o nie
plecami. Kucharki na szczęście przebiegły obok. Słyszałam, jak wpadły na
królową, która widocznie widziała całe zajście i zaczęła robić im reprymendę,
że tak się gości nie traktuje. O tak, bardzo dobrze. Zaśmiałam się cicho i
rozglądnęłam się po pokoju. Nagle spostrzegłam, że w tym pokoju ktoś jest. Ktoś
leży na łóżku. Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie, a moja mina zrobiła się
łagodna. Powoli podeszłam do łóżka. Leżała na nim czarnowłosa dziewczyna,
ubrana w czerwoną koszulę i długą, czarną spódnice. Była ułożona w dość
nienaturalnej pozie, więc raczej nie zasnęła dobrowolnie, może zemdlała? Pod wpływem mojego zdziwienia i lekkiej paniki
w pomieszczeniu zaczął prószyć drobny śnieg. Bezszelestnie wbiłam się w
powietrze i zawisłam jakiś metr nad dziewczyną. Nachyliłam się lekko i
przyjrzałam się jej bardziej. Wydała mi się dość…dziwnie…znajoma. Nawet bardzo
znajoma. Ta oryginalna fryzura, rysy twarzy…moment…to przecież…nie to nie możliwe…to
Willow! Willow Fouco! To była kiedyś…moja najlepsza przyjaciółka. Była jak moja
młodsza siostra. Była pierwszą osobą, która we mnie uwierzyła! Ale…co ona tu
robi? Przecież minęło tyle lat…ona jeszcze żyje? Ale jak?
Z jej ust wydobywały
się obłoki pary, czyli oddychała…Jeju, nie mogę uwierzyć, ona naprawdę tu jest!
- Will? Willow? –
lekko dotknęłam jej ramienia, na co jej powieki lekko drgnęły – Hej młoda,
obudź się! – prawie krzyknęłam jej do ucha, przez co ta zerwała się do pozycji
siedzącej z zduszonym piskiem – Uff, dobrze że się już obudziłaś, bo myślałam,
że będę ci zaraz musiała zrobić usta-usta. – zaczęłam się śmiać zwinięta w
kłębek, robiąc wolny obrót w powietrzu. Ona za to patrzyła na mnie w
osłupieniu.
- Przepraszam, ale nie
wiem kim ty jesteś.. – powiedziała jakby z lekkim strachem patrząc na mnie.
Cała zdębiałam. Jak to…ona mnie nie poznaje..?
- Willow…żartujesz
sobie ze mnie? Jak to nie wiesz kim jestem? – zaśmiałam się nerwowo, ale ona
nie zareagowała. Podlatuję bliżej, kładąc sobie ręce na biodrach – A kim jest
osoba, w którą jako pierwsza uwierzyłaś? Kto zawsze przylatywał do ciebie
wieczorami na wspólną zabawę? Kto robił na złość twoim ,,koleżanką,, i
opiekunką z sierocińca, kiedy dawały ci w kość? Kto uczył cię panować nad mocą?
Kto siedział nie raz całymi nocami i pocieszał cię, gdy było ci smutno? Kto
potrafił rozbawić cię do łez? He? Hę!? Odpowiadając, na pewno nie był to Zając
Wielkanocny – zaśmiałam się.
- L-Luna..? To
naprawdę ty..?! – na jej twarzy pojawiło się wielkie niedowierzanie pomieszane
ze szczęściem. Nie wytrzymałam i rzuciłam się na nią obejmując najmocniej jak
potrafiłam, co ona szybko odwzajemniła. Nie mogę uwierzyć…odnalazłam ją. Z oczy
zaczęły lecieć mi łzy.
- A-ale Willow…jak
to…przecież minęło 170 lat… - oderwałam się od niej obejmując jej twarz dłońmi
i patrząc w oczy w z uśmiechem.
- Luna, nie miałam ci
jak powiedzieć, bo zniknęłaś. Odkryłam to niedługo potem. Ja się nie starzeje!
Ciągle wyglądam tak samo, a minęło już tyle lat! – cieszyła się jak małe dziecko.
- To niesamowite!
Księżycu, jak ja się cieszę! – znów ją przytuliłam.
- Ale teraz.. – udała
poważną odsuwając się – Mów. Dlaczego zniknęłaś na tyle lat? Tak bez
słowa. Znalazłaś innych, z którymi
wolałaś spędzać ten czas i zapomniałaś o mnie..? – lekko posmutniała.
- Och… - złapałam ją
za ramiona – Willow, to nie tak! Nigdy bym o tobie nie zapomniała, Księżyc mi
świadkiem! Tylko… - popatrzyłam na drzwi i rozejrzałam się, po czym znów
spojrzałam na czarnowłosą – Mrok mnie uwięził… - ściszyłam głos.
- Co!? – krzyknęła,
ale kiedy posłałam jej karcące spojrzenie uspokoiła się – Jak to cię uwięził?
Co się stało? – zniżyła ton głosu do tego samego poziomu co ja.
- Więc… - przygryzłam
wargę i westchnęłam głęboko. To będzie ciężki temat.. – Jakieś… jakieś dwa dni
po moich odwiedzinach u ciebie Mrok wypowiedział wojnę strażnikom. Walczyliśmy.
Światło z ciemnością. Księżyc wspierał nas jak tylko się dało. Wszystko wokół
nas płonęło i niszczyło się pod wpływem czarnego piachu…Nie szło nam tak źle,
ale nie spodziewaliśmy się, że Pitch tak wzmocnił się przez te wieki…z trudem
odpieraliśmy ataki, byliśmy osłabieni, ranni…ale czułam wiarę, jaka od ciebie
płynęła… - uśmiechnęłam się do niej - wiara w siebie, we mnie...wzmacniała mnie
i nie pozwalała wątpić…mocą wspierałam strażników. Mówiłam, że zwyciężymy, że
wszystko będzie dobrze…dzięki temu nie poddawali się…wtedy…poczułam nagłą
pustkę…Czarny Pan przebił mi pierś mroczną strzałą…wszystko stało się takie
szare, przerażające, a ja zrobiłam się słaba…pamiętałam tylko krzyki strażników,
potem koszmary się na mnie rzuciły…i ciemność. Znalazłam się w jego kryjówce.
Przykuł mnie do ściany jakimiś kajdanami, które odbierały mi siły, nie mogłam
użyć mocy. Mrok na początku był miły, chciał przekonać mnie, żebym mu pomogła,
przeszła na stronę ciemności. Nie zgadzałam się i wtedy się zaczęło…torturował
mnie, poniżał, nie dawał jedzenia i wody…zsyłał na mnie koszmary, wizję, chciał
mnie zniszczysz psychicznie, chciał, żebym się go bała…żebym straciła wiarę… -
spuściłam wzrok bo czułam, jak lecą mi łzy. Willow patrzyła na mnie chwilkę, po
czym zamknęła mnie w mocnym uścisku. Cała zesztywniałam. Poczułam na karku jej
ciepłe łzy.
-Tęskniłam… - szepnęła
– Ale czekałam…i zawsze będę to robić…jesteś dla mnie jak siostra… - nie
wytrzymałam i również mocno ją uściskałam cicho szlochając. Jesteśmy
przyjaciółkami…ale dla mnie to coś więcej…siostrzana więź…
- Willow… - odsunęłam
się – Nie wystrasz się, ale…j-ja…ja dla niego pracuję…pracuję dla Czarnego
Pana… - spuściłam wzrok ze wstydem.
- C-co..? – widać było
że nie dowierzała – Luna…nie…nie możesz… - jąkała się.
- Ale muszę…! –
jęknęłam przygryzając wargę – Wiem…to wstyd…szczególnie dla strażniczki,
ale…Will…on ma moją siostrę… - westchnęłam.
- Nie…on ma Iris!? –
zatkałam jej usta, żeby się opamiętała – Nie gadaj, jak to się stało..? –
ściszyła głos.
- Nie mam pojęcia…ale
on mi grozi… że jeśli nie będę mu posłuszna to on ją zabije.. – szepczę z
lekkim strachem.
- A co ty musisz
zrobić dla niego..? – spytała przejęta. I tak spędziłyśmy jeszcze trochę czasu,
gdy opowiadałam jej o zamiarach Mroka i wszystkim co planuje. Jej ufam i bez
obaw mogę to powiedzieć. Jest jedyną osobą, której mogę powiedzieć wszystko, a
ona nawet na największych torturach niczego nie zdradzi.
Minęło już sporo
czasu. A ja głupia dopiero się zorientowałam że już śniadanie! Księżycu, nie
wypada się spóźnić. Biegłyśmy jak
wariatki przez korytarz.
- Przysięgam, jak się
spóźnimy to będzie to twoja wina! – krzyknęłam za siebie do czarnowłosej.
- Moja wina!? Ty chyba
żartujesz! Ja nie miałam pojęcia, że śniadanie jest o tej porze! – broniła się.
- Oj, przestań teraz
szukać winnych..! – nie chciałam przyznać jej racji. Jak burza wpadłam do sali
stając w drzwiach opierając się o nie rękami – Uf, chyba zdąży…! – nawet gdybym
chciała coś powiedzieć, to i tak bym nie zdołała, bo Will wpadła na mnie z
impetem powalając na ziemię.
- Wow. Dużo tego
jedzenia..- rozejrzała się po stole, jakby w ogóle nie zwracając uwagi na to,
że właśnie siedziała na moich plecach!
- Tak tak, to naprawdę
niesamowite, ale Will, litości, złaź ze mnie..! – zaczęłam stukać paznokciami w
posadzkę.
- O kurcze, wybacz –
zachichotała i pomogła mi wstać.
- Ależ nie ma za
co…oj, mój biedny kręgosłup.. – jęknęłam prostując się z grymasem, na co
czarnowłosa niemal wybuchła śmiechem.
- Och, Luna i Willow.
Czekaliśmy na was – królowa wskazała nam miejsca przy stole, które szybko
zajęłyśmy.
- Widzisz? – zwróciłam
się do czarnowłosej – Mówiłam że zdążymy – uśmiechnęłam się z udawaną dumą.
Will w odpowiedzi trąciła mnie mocno w ramię – Ałł, żartowałam.
- Albo mi się zdaje,
albo wy się znacie..? – zauważył Kristoff
- No wiecie… -
spojrzałyśmy na siebie z ukosa – Można powiedzieć że… - zaczęłam
- …znamy się od zawsze…
- uśmiechnęła się porozumiewawczo
- ..I jesteśmy jak
siostry. – objęłyśmy się w pasie z szerokimi uśmiechami
Po jakimś czasie
wszyscy zaczęliśmy żywo rozmawiać. O totalnych głupotach. Nawet nie
zauważyliśmy kiedy Elsa wyszła z pomieszczenia i przez jakiś czas nie wracała.
Ale i tak nikt się tym nie przejmował. Z nudów zaczęłam rzucać groszkiem w
policzek Willow, która patrzyła przed siebie, próbując zachować kamienny
spokój. Po siódmym trafieniu wzięła głęboki wdech.
- Luna…tak czysto
teoretycznie spytam, czy tobie się nudzi? – zgromiła mnie spojrzeniem
- Hmm? Nieee. Teraz
już nie – zachichotałam
- Czasami kocham cię
jak siostrę, ale czasem to ja cię mam ochotę zabić… - warknęła przekręcając
głowę w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę chichocząc panicznie.
- A-ale z uwagi na to
że mnie kochasz i ja cię kocham to nic mi nie zrobisz..? C-co nie? – spojrzałam
na nią nie kryjąc lęku. Willow jest…no powiedźmy szczerze. Jak się ją wkurzy…to
spali tę osobę żywcem, zgasi, udysi, posieka, utopi, pobije, a potem znów
zapali. Także…radzę z nią nie zadzierać.
- Ależ skąd mogło ci
to przyjść do głowy.. – uśmiechnęła się diabolicznie, a w jej oczach pojawił
się ogień
- A-a tak czysto
teoretycznie pytam… - spuściłam głowę patrząc na swój talerz – B-będę
grzeczna.. – uśmiechnęłam się. Willow patrzyła na mnie chwilę po czym
zachichotała i mnie przytuliła.
Nagle sporej
wielkości wrota otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Tak między nami, to
przydałoby się je trochę naoliwić. W wejściu do jadalni stanęła królowa Elsa, a
koło niej dość niska, rudowłosa dziewczyna na oko nie miała więcej niż
dziewiętnaście, może dwadzieścia lat. Ubrana była w śliczną, zieloną sukienkę z
dość długimi rękawami, która ślicznie podkreślała jej oczy, które były wręcz
szmaragdowe. Tak bardzo podobne do oczu mojej matki…
- Moi drodzy, poznajcie Gabrielę Swan . - Królowa przedstawiła dziewczynę,
która skłoniła się nieśmiało i patrzyła na nas z wyczekiwaniem. Biedna, wstydzi
się. E tam, nie ma czego. Zwinnie wyślizgnęłam się z krzesła wzlatując w górę i
szybko podleciałam do Gabrieli patrząc jej w oczy z zaciekawieniem kładąc ręce
na biodrach. Dziewczyna chyba trochę się wystraszyła. Przecież ja nie gryzę.
Odsunęłam się od jej twarzy i wyszczerzając się wystawiłam do niej rękę.
- Jestem Luna. Bardzo miło mi cię poznać
Gabriel – powiedziałam ciepłym głosem, żeby dodać jej otuchy. Dziewczyna
popatrzyła niepewnie na moją dłoń, ale po chwili lekko ją uścisnęła, na co ja
zaczęłam nią trząść energicznie. Bidula się chyba lekko przestraszyła. Wyczułam
to. Małą wiarę w siebie – Hej kochana spokojnie. – zachichotałam unosząc prawą
rękę i wyczarowałam na czubku palca wskazującego małą śnieżynkę, która
błyszczała lekko i obracała się wokół własnej osi – Trochę więcej wiary. –
mrugnęłam do niej i pstryknęłam jej tą śnieżką w lekko piegowaty nosek. Z tego miejsca
na jej oczy pofrunęły małe, niebieskie iskierki. Uśmiechnęła się lekko, a w jej
oczach dostrzegłam szczęcie. Dumna odleciałam i zajęłam z powrotem swoje
miejsce.
- To właśnie moja towarzyszka, o której ci
opowiadałam – szepnęła Willow, kiedy rudowłosa usiadła obok mnie tuż obok
królowej
- Cóż, przyjaciele mojej przyjaciółki są moimi
przyjaciółmi – uśmiechnęłam się do Gabrieli i odwróciłam się w stonę Will – Co
nie zmienia faktu, że ona również będzie ofiarą jakiś żartów – puściłam jej
oczko, na co na się zaśmiała
- Nie chcę cię więcej stracić.. –lekko mnie
objęła – Kocham cię siostra.. – westchnęła cicho
- Ja ciebie też siska.. – również ją
przytuliłam – Ja ciebie też.. – oparłam głowę o jej włosy, a mój wzrok
powędrował na Jacka, który opierał się rękami o stół i wpatrywał się w królową
jak w obrazek, co chwila mówiąc jej komplementy. Gdyby był postacią z kreskówki,
zamiast oczu miałby teraz wielkie, czerwone serca.
- Idiota.. – pomyślałam. Amator jeden. Serio
myśli że królowa tak po prostu na niego spojrzy? Ona patrzy na niego jak na
debila. No, czyli ma zupełną racje. Ale niech ten śnieżny idiota zda się na
moje dobre serce, myślę że mogę mu pomóc. Spojrzałam ukradkiem pod stół i
popatrzyłam na dla magiczne naszyjniki dla Elsy i Jacka. No Luna. Czas na misję
numer jeden. Wcisnąć im amulety księżyca. A potem…no cóż. Mrok będzie miał mnie
na każdy swój rozkaz…
Czeeeeeść ludziska! Tak ja wiem że
rozdziału nie było już baaaaaaaaaaardzo dawno, bo już ponad rok, ale jest mała
komplikacja. Na tym blogu zostałam tylko ja, Willow i nowa współautorka, czyli
Hania Wiśniewska, która prawdopodobnie zastąpi Jacka Frosta. Jeśli chodzi o
resztę bohaterów, to dowiecie się wszystkiego w poście, którego niedługo
wstawię.
Na razie pozdrawiam wszystkich i papa!
~Luna <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Do Anonimków!
Jeśli piszecie komentarz, prosimy was o podpisy w dowolnym miejscu w komentarzu.
Pozdrawiamy!
~Elsa
-Jack
~Ania
-Kriss