sobota, 23 stycznia 2016

11. NIGDY WIĘCEJ KREWETEK!

13 komentarzy:
Postanowienie - nigdy więcej krewetek. I w ostrym sosie i w łagodnym. A już na pewno nie z pancerzami.
No. To się umawiamy - ja nie jem już krewetek, a wy zapominacie o tym co się stało w jadalni. OK? OK. I koniec tematu.
Kiedy Elsa przyprowadziła do jadalni te dwie dziewczyny, jedna z nich wydała mi się dziwnie znajoma. Aż za bardzo, a kiedy królowa je przedstawiła, przypomniałem sobie ubiegłe lato, kiedy zrywałem ze swoją pierwszą dziewczyną w moim strażniczym życiu.
I właśnie, ta dziewczyna przyjechała do Arendelle. Te same, czerwone włosy i błękitne oczy, jakie zapamiętałem wtedy.
Chciałem do niej zagadać, ale do jadalni wpadł lekarz z wiadomością, że dziewczyna, którą znaleźliśmy przy bramie, się obudziła. Wydawało mi się, że moja pobudka wyglądała identycznie - wiercenie się, gwałtowne senne ruchy i w końcu nagłe wybudzenie z wrzaskiem. Po krótkiej chwili rudowłosa księżniczka zarządziła odwrót do jadalni, bo tu nic nie wywojujemy.
Poproszę puchar za ten suchar.
Rudowłosa została chwilę w tyle, z czego skorzystałem, prosząc Vanessę na stronę. Czerwonowłosa patrzyła na mnie pytająco, krzyżując ręce na czarnym swetrze z rozciągniętymi rękawami.
  - Jeśli przyjechałaś tu żeby mnie odzyskać, to ci się nie uda, Van. - powiedziałem.
Dziewczyna roześmiała się. Siedzący przy stole przez chwilę się na nas popatrzyli.
  - Byłeś moją jedną, wielką pomyłką, Jacky. - nadal się śmiała. - Mam nowy obiekt zainteresowań, a powodu, dla którego tu przyjechałam ci nie zdradzę. Wybacz.
Odwróciła się na pięcie i wróciła do stołu. Poszedłem w jej ślady, ale, kiedy miałem siadać, w progu stanęła Anka. Od razu dostała ode mnie galaretką... znaczy, prawie dostała. Przechyliła głowę, łapiąc talerz i rzucając w swojego chłopaka.
Po chwili rozpętała się istna wojna na żarcie, z której po cichu wymknęła się czerwonowłosa. Jakoś mało się tym przejąłem, byłem pochłonięty rzucaniem klopsami we wszystkich dookoła i pilnowaniem, żeby i ja nie dostał.
Druga z gości, Thalia, wysmarowała sosem od żeberek twarz księżniczki i schowała się pod stołem, skąd zaczęła bombardować nasze nogi kośćmi z tej samej potrawy. Wzleciałem do góry, lądując na żyrandolu. Obserwowałem wojnę, w której nikt nie zauważył mojego zniknięcia, aż królowa postanowiła wrócić do pomieszczenia. Od razu dostała w twarz rejbakiem.
  - Co. Tu. Się. Wyprawia.?! - krzyknęła, strzepując z twarzy starte ziemniaki z boczkiem i kiełbasą.
Księżniczka, jej chłopak i gość stanęli prosto z rękami splecionymi z tyłu. A ja nadal wisiałem na żyrandolu.
***
Po jakimś czasie wszyscy zostali zaciągnięci do komnaty pacjentki na przesłuchanie. Dziewczyna była z początku zdezorientowana, ale zaraz się uśmiechnęła. Nieszczerze, widziałem to. Halo! Strażnik Zabawy, co nie?! [XD]
  - Jak się nazywasz? - zapytała królowa.
  - ..........................Luna... - odpowiedziała dziewczyna po chwili ciszy.
  - A więc, Luno, co ci się stało?
  - Em... napadnięto mnie, tak, tak właśnie... napadnięto. - skłamała.
Pokręciłem głową. Platynka spojrzała na mnie.
  - Czy coś się stało? - zapytała.
  - Nic, królowo, tylko muszę na chwilę wyjść.
  - Dobrze, idź.
Podziękowałem i wyszedłem z komnaty.
Na korytarzu Thalia i Vanessa się wydurniały, ale przeszedłem obok nich obojętnie i rzuciłem się na łóżko w "mojej" komnacie.
---
AVE?
Ble. Rozdział krótki i nijaki, przepraszam!
Ale weny nie było :(
No cóż... next os. z kolejki pisze ;)
Pozdrawiam i 
Pa!
†Infernal Queen†
P.S. Reklama! XD wejdźcie w linka: [link] !! xD

wtorek, 19 stycznia 2016

10. U nas jest chyba jakiś zjazd o którym nie wiemy...

2 komentarze:
- Trzeba go przesłuchać, ja Ci mówię! A może po prostu się zgubił w naszym królestwie? Albo jest przysłany przez Hansa, ale może być przyjazny i na dodatek wygląda tak słodko koło Elsy... Kochanie, ty mnie słuchasz? - zapytałam w końcu po 5 minutach patrzenia się na nieobecną twarz blondyna.
- Tak, oczywiście.
- Więc jak mówiłam. Pójdziemy tam w nocy, przywiążemy go do krzesła, weźmiemy do pokoju bez okien i przy świeczce go przesłuchamy. Wtedy na pewno powie prawdę! - rzuciłam podsumowaniem mojego wywodu na temat przesłuchania tego dziwnego przybysza.
- Yyyyyy.... Ale o kim ty mówisz? - To było oczywiste Aniu, oczywiste!
- Wiedziałam, że mnie nie słuchasz! - natychmiast przybrałam pozę oskarżycielską, jeżeli tak można nazwać nerwowe tupanie nogą oraz zakładanie rąk na biodra lub pierś. - Cały czas mówię o Jacku!
- Na początku gadałaś o sukienkach! - podniósł ręce na znak pokoju.
- Nieważne - machnęłam ręką na znak zapomnienia. - Elsa nie byłaby zadowolona z czegoś takiego...
  Mimo że byliśmy w połowie drogi do końca naszej trasy to zawróciliśmy do pałacu. Kiedy wchodziliśmy już po schodach, nagle zza rogu wybiegła moja siostra. Oboje spojrzeliśmy pytająco na nią, a ona od razu odpowiedziała.
- Ktoś jest pod bramami - powiedziała, nadal idąc przed siebie nie zwracając większej uwagi na lecącego za nią Jack'a.
  Razem podeszliśmy do bramy, za nią nie było miłego widoku. Na chodniku klęczała jakaś dziewczyna, wyglądała jakby ją ktoś dosłownie przed chwilą pobił. Krew po prostu z niej ściekała.
- Bła - agam, pomocy... - zdążyła zaledwie powiedzieć parę słów i od razu zemdlała.
  Usłyszałam swoje imię z ust Kris'a, od razu widząc stan mojej siostry i wzrok blondyna, wiedziałam co zrobić. Nawet nie wiem kiedy chłopaki zniknęli tak samo dziewczyna.
  Po pewnym czasie kiedy siostra się uspokoiła, postanowiłyśmy pójść poszukać Jacka i Kristoff'a. Znaleźliśmy ich po 15 minutach błąkania się po zamku co jakiś czas pytając służby czy ich nie widzieli.
  Wszyscy czekaliśmy pod drzwiami do pokoju gościnnego, aż wyjdzie lekarz. Wyszedł kilka minut potem od razu zdając relacje. Kiedy Elsa go odprawiła każdy odetchną z ulgą, lub przynajmniej ja. Od razu zaproponowałam żeby każdy poszedł już spać. Jedynie Jack'owi nie podobał się pomysł z powodu głodu. Elsa zadeklarowała się, że zaprowadzi go do kuchni, więc ruszyłam spokojnie do swojej sypialni.
  Rano obudził mnie dźwięk upadku tuż pod moim pokojem, okazało się, że to jedna ze służących wywróciła się śpiesząc. Podobno jakieś dwie dziewczyny przybyły do nas z daleka. Czy to u nas jakiś zjazd czy coś i my o tym nie wiemy, że tak ostatnio dużo przyjezdnych?! Nie ważne. Postanowiłam jeszcze przed śniadaniem porozmawiać Elsą i może zobaczyć nowo przybyłych gości. Ubrałam się i od razu poszłam w kierunku gabinetu blondynki. Tak jak się spodziewałam, była tam z dwiema postaciami. Od razu usłyszały moje wejście i odwróciły się moją stronę.
-... A to właśnie moja siostra Anna. - odparła królowa pokazując na mnie ręką, podeszłam bliżej przyglądając się dziewczynom. One też nie były mi dłużne i tak samo się patrzyły na mnie.
- Witam was w Arendell.. - powiedziałam uroczystym głosem, jednak po chwili już się uśmiechałam łagodnie. - Ania miło mi was poznać...?
- A tak, jestem Vanessa.
- Thalia.
-  Vanesso i Thalio.
- Aniu pójdź po Kristoff'a, zaraz śniadanie.
- No tak! Do zobaczenia przy stole! - krzyknęłam wypadając z pomieszczenia jak torpeda.
  Pognałam jak najszybciej do stajni, tam, jak zwykle, spał sobie smacznie mój chłopak ze swoją małą gitarą na brzuchu.
- Kristoooooff!!!! - krzyknęłam tuż nad uchem chłopaka. - Wstaaawaaaj!!! - Widząc, że same zdzieranie gardła nie działa zaczęłam szarpać go za ramiona.
- Już... wstaję... - mruknął przekręcając się na drugi bok, jednak po chwili gwałtownie się podniósł. Znowu pozycja oskarżycielska.
- Nareszcie! - wykrzyknęłam,
- Coś się stało? - wstał, przez co teraz ja musiałam zadzierać głowę do góry,
- Jak ty wyglądasz! Chodź tu... - zaczęłam strzepywać z niego słomę. - I tak, stało się. Godzinę temu przybyli do nas goście z prośbą o wskazanie jakiegoś miejsca na nocleg, więc Elsa zaproponowała komnaty.
- To ilu ich jest?
- Ile, nie ilu. - poprawiłam go przy okazji kończąc układać włosy - To dwie dziewczyny. Jedna zachowuje się trochę jak szpieg. I w dodatku ma rude włosy... Może Hans ją przysłał?
- Hans siedzi w więzieniu, kochanie...
- Racja. W sumie to może być miła. Teraz wszyscy są na śniadaniu to je poznamy. Właśnie! Ja tu gadam, a miałam cię szybko do jadalni zaprowadzić! Idziemy! - zarządziłam, wiedząc, że i tak już jesteśmy spóźnieni.
 Po 5 minutach oboje już byliśmy w jadalni, wszyscy czekali tylko na nas. Elsa zapoznała od razu Kris'a z nowymi gośćmi. Siadłam obok blondynki nakładając sobie po trochu z każdego półmiska. Trudno było nie zauważyć dziwnego wzroku dziewczyn zatrzymanego na Jack'u. Moja siostra właśnie miała chyba coś powiedzieć jednak przeszkodził jej białowłosy, który zaczął znienacka się krztusić. Nikt nie wiedział o co chodzi, po chwili okazało się, że zjadł krewetki w pancerzach do tego ostrym sosie. Czarnowłosa zaproponowała pomoc jednak wszyscy zwrócili wzrok na Kristoff'a, z resztą ja też.
- Sytuacja opanowana, moi drodzy - obwieścił już normalnie Jack, zasiadając po chwili do stołu ponownie.
  Nie zdążyłam podnieść widelca do ust, a ktoś wleciał do pomieszczenia.
 - Pacjentka się budzi! - ogłosił mocno czerwony na twarzy lekarz. 
  Każdy, oprócz nowo przybitych osób, gwałtownie wstał i ruszył do pomieszczenia rannej. Vanessa i Thalia były nieco zdezorientowane, ale poszły za nami. Wpadliśmy do pokoju zapełniając jedną drugą pomieszczenia. Dziewczyna była cała w bandażach i wierciła się niemiłosiernie. Przypominało to pobudkę białowłosego, tyle, że nie było tak dużo tego czarnego "piachu". Dziewczyna dostając co raz większych drgawek po niespełna 3 minutach osiągnęła punkt kulminacyjny który nastąpił wraz z krzykiem.
- Iris, nie! - krzyknęła podnosząc się do pozycji siedzącej, jednak nie na długo.
  Grymas bólu pojawił się na jej twarz zmuszając ją do leżenia. Na chwilę przymknęła oczy normując oddech. Elsa wraz z doktorem podeszli bliżej próbując nawiązać rozmowę z dziewczyną, niestety na marne. Lekarz stwierdził, że to z powodu zdarcia gardła.
  Wiedziałam, że wraz z chłopakami i naszymi gośćmi na nic się nie przydamy, więc zarządziłam wrócenie do jadalni.
- Elsa gdyby coś ruszyło się w sprawie tej dziewczyny, od razu przekaż mi. Dobrze? - zapytałam, jako ostatnia wychodząca z pokoju.
- Oczywiście... - odpowiedziała, uśmiechając się do mnie.
  Po chwili wróciłam do reszty. Wchodząc do pomieszczenia o mało co nie dostałam galaretką w twarz... 
------------------------------
Hej! Rozdział wyjątkowo szybko (jak na mój ostatni miesiąc, strasznie zawalony dlatego xd) i dlatego zaciesz! :D Teraz pisze Jack! Zapraszam też do posta niżej na zgłoszenia do pisania postacią Elsy ^^
-Ola i Anna

niedziela, 17 stycznia 2016

Elsa - ostatnie wezwanie!

2 komentarze:
AVE!
Duszki, Duszki, nie dostałam do tej pory konkretnej odpowiedzi na to, kto chce być Elsą!
Proszę, skończmy z tym "chcę, ale boję się", bo tu chodzi o główną bohaterkę bloga, racja? Racja.
Ostatnie wezwanie - piszemy, że chcemy być Elsą. Jeśli macie jakieś wątpliwości - po prostu nie piszcie, bo ja już nie mam zamiaru nikogo o to prosić :P
Może jestem trochę wredna w tym poście, ale proszę was - chcecie, żeby blog przetrwał? Z waszych komów pod postami wnioskuję, że chcecie, więc zbierzmy się do kupy i znajdźmy tę Elsę! :D
Jeśli nikt jej nie weźmie, to weźmie ją Anna ZzaŚwiatów [już ustalone na Hangoutach]. I tyle gadania.
Kolejne dwa tygodnie wam daję ;)
Pozdrawiam i
Pa!
†Infernal Queen†
P.S. Podajcie linki do swoich blogów gdzieś w zgłoszeniu, bo nie zawsze znajdę wasze blogi :PP

sobota, 16 stycznia 2016

9. Goście, goście i żadnych wyjaśnień.

1 komentarz:
Zaraz po opuszczeniu pokoju tego wygadanego cwaniaczka, Anna wyciągnęła mnie na spacer po królewskich ogrodach. Nie powiem, ładne to one są, ale w głowie mi się kręci od tylu kolorów. W końcu jestem przyzwyczajony do krajobrazów zasypanych białym śniegiem. Właśnie... Jakim cudem ten chłopak ma białe włosy? Skąd on się w ogóle urwał? I jeszcze twierdzi, że potrafi latać...
 - Kochanie, ty mnie słuchasz? - rudowłosa wyrwała mnie z rozmyślań.
Przestałem jej słuchać po pięciu minutach nawijania o sukienkach.
 - Tak, oczywiście - mruknąłem pospiesznie.
Na szczęście taka odpowiedź jej wystarczyła.
 - Więc jak mówiłam. Pójdziemy tam w nocy, przywiążemy go do krzesła, weźmiemy do pokoju bez okien i przy świeczce go przesłuchamy. Wtedy na pewno powie prawdę! - księżniczka klasnęła w dłonie.
 - Yyyyyy.... Ale o kim ty mówisz? - nie miałem wyboru - trzeba było spytać.
 - Wiedziałam, że mnie nie słuchasz! - natychmiast oparła ręce na biodrach i wbijając we mnie wzrok zaczęła nerwowo stukać obcasem. - Cały czas mówię o Jacku!
 - Na początku gadałaś o sukienkach! - uniosłem ręce w obronnym geście.
 - Nieważne - machnęła ręką. - Elsa nie byłaby zadowolona z czegoś takiego...
Wziąłem Annę pod rękę i zawróciliśmy do zamku. Było już późno. Nagle zza zakrętu wyłoniła się Elsa idąc szybkim krokiem. Za nią, jak ostatni idiota, biegł białowłosy.
 - Ktoś jest pod bramami - powiedziała królowa nie zwracając uwagi na wpatrzonego w nią Jacka.
Całą czwórką poszliśmy ku bramie do miasta. Elsa dała znak strażom, aby ją otworzyły. Na chodniku klęczała jakaś dziewczyna. Wyglądała na skrajnie wycieńczoną. Była poważnie ranna, krew dosłownie z niej ściekała.
- Bła - agam, pomocy... - ledwo to wykrztusiła i upadła na ziemię.
Zauważyłem śnieg, którego chwilę wcześniej nie było. Wzrok od razu skierowałem na królową. Była przerażona, ręce jej drżały.
- Anno... - skinąłem głową na Elsę.
Księżniczka zrozumiała o co mi chodzi, przygarnęła siostrę ramieniem i zaczęła prowadzić ją w kierunku altany. Delikatnie wziąłem ranną na ręce.
- Wezwij lekarza - mruknąłem do białowłosego i ruszyłem do zamku.
Chłopak potruchtał za mną.
- Ale... - zająknął się.
- Poproś o to którąkolwiek pokojówkę - westchnąłem. - Tylko szybko!
Jack wystrzelił jak z procy. Gdy dotarłem do komnat dla przybyłych czekał tam już z lekarzem i służącą. Położyłem dziewczynę na łóżku i wyszedłem razem z chłopakiem. Anna obejmując siostrę ramieniem stała przy jednym z okien. Królowa wyglądała już na spokojną. No i nigdzie ani śladu śniegu. Staliśmy w milczeniu kilkadziesiąt minut wpatrując się w widoki za oknem. Nawet białowłosy zamknął jadaczkę.
 - Może przez jakiś czas być nieprzytomna - na głos lekarza za sobą wszyscy drgnęliśmy. - Ale wydobrzeje. Pokojówka została odpowiednio poinstruowana, ja również będę codziennie doglądał pacjentki.
 - Dziękujemy doktorze. Może pan udać się na spoczynek - Elsa lekko skinęła głową.
Te odprawianie poddanych zawsze kojarzyło mi się ze śmiercią. Nie jestem przyzwyczajony, żeby słowa "spoczynek" używać jako synonim snu. W górach zawsze o spoczynku mówili na pogrzebach...
 - Dobranoc - mężczyzna ukłonił się i odszedł.
 - Chyba my również powinniśmy się położyć - stwierdziła księżniczka.
Skinąłem głową, królowa również. Jack musiał wyłamać się ze schematu.
 - A kolacja?! - zapytał rozpaczliwym krzykiem.
 - Ja to sobie przegryzę marchewkę ze Svenem, dobranoc - mruknąłem i delikatnie pocałowałem Annę w czoło i skierowałem się do wyjścia z pałacu.
 - Ten Sven to jakiś jego kumpel z roboty? - usłyszałem za plecami "szept" chłopaka.
Elsa westchnęła, księżniczka zachichotała krótko. Pokręciłem głową.
 - Zaprowadzę cię do kuchni, jeśli jesteś głodny - usłyszałem jeszcze głos królowej, zanim nie wyszedłem na chłodne, nocne powietrze.
Zamknąłem za sobą drzwi stajni. Przywitało mnie zniecierpliwione parsknięcie.
 - Już, już - wziąłem garść warzyw z półki i podałem reniferowi. - Cześć, stary.
Odpowiedziało mi chrupanie. Nie ciągnęło mnie do gościnnych komnat pałacowych, które nie raz mi proponowano. Usadowiłem się na stogu czystej słomy i wygrzebałem z kąta ukulele*. Szarpałem struny i nuciłem coś pod nosem. Po jakimś czasie zasnąłem.
 - Kristoooooff!!!!
Dlaczego tuż przy uchu? Za jakie...
 - Wstaaawaaaj!!!
Do krzyków dołączyło szarpanie za ramiona.
 - Już... wstaję... - wymruczałem i przekręciłem się za drugi bok.
Poczułem coś miękkiego na policzku. Otworzyłem jedno oko. Sven szukał jedzenia. Czyli nic się nie... Ale przecież to nie renifer mnie wołał! Gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej. Nade mną pochylała się Anna i stukała nerwowo obcasem.
 - Nareszcie! - wyrzuciła ręce do góry i wywróciła oczami.
"Skąd ona ma tyle energii o każdej porze?" - pomyślałem przecierając zaspane oczy.
 - Coś się stało? - wstałem, przez co księżniczka musiała podnieść głowę do góry.
 - Jak ty wyglądasz! - czy ona nie może normalnie odpowiedzieć na zadane pytanie? - Chodź tu... - zaczęła strzepywać ze mnie słomę. - I tak, stało się. Godzinę temu przybyli do nas goście z prośbą o wskazanie jakiegoś miejsca na nocleg, więc Elsa zaproponowała komnaty.
 - To ilu ich jest?
 - Ile, nie ilu. To dwie dziewczyny. Jedna zachowuje się trochę jak szpieg. I w dodatku ma rude włosy... - bo ty Anno takich nie masz... - Może Hans ją przysłał?
 - Hans siedzi w więzieniu, kochanie...
 - Racja. W sumie to może być miła - bo kobieta i jej opinie zmienne są... - Teraz wszyscy są na śniadaniu to je poznamy. Właśnie! Ja tu gadam, a miałam cię szybko do jadalni zaprowadzić! Idziemy! - zarządziła księżniczka i wybiegła na zewnątrz.
Rzuciłem jeszcze marchewki wygłodniałemu Svenowi i pobiegłem za nią.
 - Witaj Kristoffie - przywitała mnie Elsa. - Nasz wczorajszy gość jeszcze się nie obudził, za to poznaj Thalię i Vanessę - wskazała dwie dziewczyny siedzące przy stole, które dziwnym wzrokiem obserwowały Jacka.
A w szczególności jego nienaturalnie białe włosy. Sam chłopak nawet tego nie zauważał, zerkając na królową, opychał się wszystkim, co było na stole. Usiadłem na wolnym krześle, między Anną, a Frostem.
 - Miło poznać - dodałem, nakładając sobie jakiegoś mięsa na talerz.
Według mnie powinno ono być na obiedzie, no ale to królewskie standardy. Dwie dziewczyny spojrzały na mnie. Jedna z nich, rudowłosa, miała na sobie czarną pelerynę i mierzyła wszystko wzrokiem szpiega. Czyli jednak wyobraźnia księżniczki nie pojechała zbytnio w maliny.
 - Ja jestem Vanessa - powiedziała i wróciła do trącania udka w galarecie widelcem.
Ja na jej miejscu nie włożyłbym tego na talerz. Druga dziewczyna klasnęła w dłonie.
 - A ja Thalia! - powiedziała dość wesoło.
Na pierwszy rzut oka mocno się od siebie różniły. Ale jednak szeptały coś między sobą, czyli dobrze się znały. Elsa chyba miała zamiar zadać im kilka pytań, ale Jack zaczął biegać dookoła stołu i uderzać się w klatkę piersiową. Spojrzałem na jego talerz i klepnąłem się dłonią w czoło.
 - Jakim to trzeba być idiotą, żeby krewetki w ostrym sosie jeść bez zdejmowania pancerzy... - powiedziałem po części do siebie, po części do nierozumiejących co się dzieje ludzi dookoła. Frost wybiegł przez drzwi, nadal się krztusząc.
 - Może trzeba mu pomóc? - zapytała niepewnie Thalia.
Wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Bo że niby facet z facetem się dogada i takie tam? No raczej nie w tym przypadku... Westchnąłem i już miałem wstać, gdy pojawił się białowłosy.
 - Sytuacja opanowana, moi drodzy - obwieścił uroczystym tonem i usiadł na krześle.
Z za bardzo wyszczerzonym uśmiechem odsunął pospiesznie krewetki na krawędź talerza i zajął się resztą jedzenia. Chciałem w końcu spokojnie zjeść śniadanie, ale nie! Do jadalni wpadł zdyszany lekarz.
 - Pacjentka się budzi! - ogłosił.
Ruszyliśmy za nim do komnaty. Vanessa i Thalia były nieco zdezorientowane, ale poszły za nami. Dziewczyna była cała w bandażach. Wierciła się. Przypominało to pobudkę Jacka. I znowu kątem oka zauważyłem czarny piasek. O co w tym chodzi?!

*Nie jestem pewna na czym właściwie gra Kristoff, jak ktoś wie to niech napisze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ble, takie to nijakie, a tak długo czekania. Więc możecie mnie wrzucać pod pociągi, sztyletować i tak dalej.
~Anka

wtorek, 5 stycznia 2016

Poszukujemy Elsy!

4 komentarze:
AVE!
Iza już niestety nie może pisać Elsą, tym samym odchodząc z bloga, więc...
Poszukujemy Elsy!
Czas na zgłoszenia (tu w komach) macie przez dwa tygodnie - potem Elsa będzie zwykłą bohaterką, którą po prostu nikt nie będzie pisał ;P
Krisiu, piszaj rozdzialik ;3
Pozdrawiam i
Pa!
~Infernal Queen~