wtorek, 22 marca 2016

16. Roślinki rozwalające podłogi to bardzo ciekawe okazy.

3 komentarze:
Spodziewałam się raczej, że ta misja będzie nuda i bardzo poważna. Cóż, myliłam się, i to bardzo.
Na miejscu przywitali nas o dziwo gościnnie, mimo takiego niespodziewanego "możemy tutaj się przespać? Będziemy grzeczni!", ale w porównaniu z dwoma kolejnymi gośćmi to byłyśmy niczym.
Już pierwszego dnia Vanessa mi wytłumaczyła, że tymi dziećmi zimy co ma chronić są Jack Frost, zaś drugiego jeszcze szuka. Widziałam w jej oczach brak powagi co do chłopaka. Musiała go już wcześniej znać tylko się nie chwaliła.
Jedno co mnie zastanawiało to, że to nie on ostatnio przypadkiem pokonał Mroka? Zapytałam się o to dziewczyny, a ta wyskoczyła mi z historyjką jak to wróg rośnie w siłę i tak dalej. W połowie monologu już zupełnie nie słuchałam i normalnie wyszłam z jej pokoju. Wiedziałam, że dziewczyna się nie obrazi. Wie, że mam niepotwierdzone przez lekarza, a przez nią ADHD i nie umiem słuchać dłuższych przemówień.
Co do ludzi w zamku. Bardzo polubiłam się z rudowłosą. Miała tak samo jak ja młodzieńczą duszę. Razem latałyśmy i się wygłupialiśmy kiedy Van miała chwile powagi - czyli prawie cały czas.
Raz dzięki prośbie Ani, królowa wyczarowała nam śnieg w holu. Tarzałyśmy się gorzej niż dzieci, a śmiech było chyba słychać w całym pałacu.
- Dzieci - usłyszałam głos zza mnie. Nadal się śmiejąc odwróciłam się do czerwonowłosej.
- Dorosła się znalazła, patrzcie no! - zaśmiałam się, tworząc kulkę ze śniegu i rzucając nią w dziewczynę.
Ta tylko złapała ją w locie i od razu rozpuściła w dłoni. Wytarła rękę i schowała się do komnaty zanim zdążyłam zbombardować resztą moich naboi. Chciałam wlecieć do pokoju, ale dziewczyna już na tyle mnie zna, że zabarykadowała drzwi... Gupi gupek. Plan B: prośby.
- Zostań moją chusteczką! - krzyknęłam opierając się o drzwi od pokoju mojej niedoszłej ofiary.
- Nie dam ci się wydmuchać! - usłyszałam tylko i skrzypienie otwieranych drzwi.
Wiedziałam, że dziewczyna mnie nie słyszy więc odpuściłam i wróciłam do poprzedniej czynności.
Wiele nie zaśnieżyłyśmy z Anną z powodu przyjścia jej chłopaka, narzeczonego lub męża. Ulotniłam się z myślą zazdrości, że dziewczyna ma kogoś kto ją kocha. Na szczęście było to tylko minutowe załamanie. Wyleciałam na dach aby odetchnąć świeżym powietrzem.
Siadając na dachu jednej z wieżyczek dostałam znowu ataku rozmyślania. Podsumowałam swoje dotychczasowe życie. Moi rodzice nie żyją, poznałam przyjaciela który okazał się być wierny mojemu wrogowi, mam przyjaciółkę która jest demonem, jestem na misji razem z nią w celu odnalezienia dzieci zimy, która zadecyduje o losach świata.
Krzyk z dołu i ruchy straży królewskiej wyrwały mnie z wewnętrznego monologu. Wychyliłam się delikatnie spoglądając na wyżej wymienionych ciągnących jakieś dwie, nie przytomnie dziewczyny. Postanowiłam sprawdzić co się stało, wiec wróciłam do pałacu.
Wchodząc do korytarza głównego przed oczami śmignęła mi rudo i czerwonowłosa czupryna. Podążyłam za nimi, aż do sali tronowej. Tam siedziała już księżniczka Anna i Vanessa.
- Dzieje się, w Arendelle się dzieje! - okrzyknęła, siadając na tron widocznie przygotowany dla niej.
- O co chodzi? - zapytałam Van wieszając się przy okazji jej na szyi.
- Kristoff widział na mieście, jak straż aresztuje dwie dziewczyny za kradzież. Zaraz tu będą, na przesłuchaniu! - odpowiedziała za dziewczynę, rudowłosa.
W tym samym czasie do sali weszła królowa uśmiechając się pogodnie jak na władczynię przystało.
- Usiądźcie - powiedziała do nas pokazując na sofę znajdującą się pod portretem obecnej rodziny królewskiej.
Poczułam szarpnięcie za ramię i już siedziałam na wcześniej wskazanej kanapie. Huk drzwi walących o ścianę wystraszył mnie na tyle, że delikatnie podskoczyłam.
Dwóch strażników prowadziło już wcześniej przez mnie widziane dziewczyny, a za nimi szła staruszka wymachując czym kijopodobnym. Kobieta coś krzyczała pod adresem dziewczyn, ale sam widok tej sytuacji sprawiał, że o mało co nie wybuchałam śmiechem.
Do śmiechu już mi nie było kiedy jeden ze strażników popchnął czarnowłosą, że rozcięła sobie głowę. Tak się nie traktuje ludzi! Nawet jeżeli coś zrobili!
- To nie prawda! – krzyknęła, jednak zaraz została uciszona. Przez to dziewczyna tak zarobiła, że uderzyła głową o podłogę.
Jej towarzyszka krzyknęła i zaraz doczołgała się do poszkodowanej. Czułam się jakby oglądałam egzekucję. Kiedy mężczyzna zamachnął się na rudowłosą, nagle z ziemi wyrosły wielkie pnącza oddzielające oskarżone od strażników. Nie powiem, na serio 12 metrowe zielone coś robi wrażenie.
Idealna cisza zapanowała w pomieszczeniu dając czas na zajęcie się ranną przez drugą.
- Wszystko okej? – Kiedy czarnowłosa próbowała się podnieść jej "pielęgniarka" zabroniła. – Musisz siedzieć, to może być wstrząs mózgu. – nic nie powiedziała tylko westchnęła zrezygnowana i spojrzała na nas.
Przyglądając się każdemu po kolei przez kilka sekund kruczowłosa czekała w ciszy na odzew królowej. Ta przyglądała się przenikliwie im obu, po czym po chwili się odezwała.
- Zapłaćcie jej za ten chleb i odprowadźcie do wioski. Sama się zajmę naszymi złodziejkami. – babka razem ze strażą wyszła zostawiając nasze osoby same.– Byłabym wdzięczna gdybyś usunęła te pnącza zanim sufit zwali się nam na głowy.
Dziewczyna kiwnęła głową i przemówiła do rośliny. Ta jej posłuchała i wróciła do ziemi zostawiając po sobie jedynie ślad na marmurze. Po chwili dziewczyna przedstawiła siebie i towarzyszkę tłumacząc, że oskarżenia są w połowie wysnute z umysłu szalonej staruszki.
Krótka pogawędka zakończyła się prośbą o rzeczy potrzebne do uleczenia czarnowłosej
- Wierzę ci, jednak nigdy was tu nie widziałam. Skąd pochodzicie? – królowa już z milszym nastawieniem spojrzała w naszą stronę.

***

Leżałam w komnacie przydzielonej przez królową analizując jeszcze raz co się wydarzyło na audiencji. Wyczarować pnącze nie da się o tak. To musi być dziecko ziemi. Postanowiłam się zapytać dokładnie Vanessy, ona tam dużo czytała, ale już spała. O dziwo w przeniesieniu ją do jej sypialni zaoferował się Jack który nawet nie wiadomo kiedy pojawił się na sali. Nie było nic do roboty, czy nawet wartego uwagi więc wróciłam do swojego pokoju. Robi się co raz ciekawiej!
----------------------------------
Hyhyhyhyhyhyh...... Wy wiecie jak ja was kicham? ;**
A tak na serio.
*chwila świerszczy*
Od nowa kolejka! Dziękuje dobranoc byliście boscy niczym rodzinka.pl! xD*ukłon*
- Ola i Thalia

czwartek, 3 marca 2016

15. Niech żyje strach

4 komentarze:

Willow to dość….emm… nietypowa dziewczyna, niby na statku wyglądała na przerażoną nastolatkę, ale gdy tylko znalazłyśmy się na targu z łatwością ukradła bochenek chleba. Oczywiście, że zareagowałam, uczono mnie, że kradzież jest zła. Jeśli coś chcesz musisz na to zapracować. Niestety, trochę mnie poniosło i zaraz goniła nas straż i ta staruszka ze straganu. Biegłam za Willow w stronę lasu, który mógł nam dać schronienie, ale gdy tylko dobiegłam do pierwszego drzewa, czarnowłosa zniknęła mi z pola widzenia. Szukałam ją chwilę, ale gdy tylko stanęłam obok wielkiego drzewa, poczułam jak coś, a raczej ktoś na mnie ląduje, a potem była już tylko ciemność.

***

- Wstawać złodziejki, zaraz staniecie przed królową. – usłyszałam te zimne słowa, a chwilę później dostałam czymś mokrym w twarz. Otworzyłam natychmiast oczy i z przerażeniem zauważyłam, że leżę na ziemi pod Willow, a nad nami stoi grupka wieśniaków z babcią ze straganu na czele.
- Rozejść się, zabieramy te dwie do zamku. – krzyknął jakiś strażnik i podniósł nas z taką łatwością jakbyśmy ważyły tyle co piórko. Spojrzałam na moją towarzyszkę lecz ta patrzyła się ze smutkiem w dół.
-Mówiłam, że przyciągam kłopoty.- Strażnicy ciągnęli nas przez całe miasto, robiąc z nas pośmiewisko. Babcia cały czas z uśmiechem na ustach szła obok nas i pewnie zastanawiała się nad karą dla nas. Jednak gdy tylko podeszliśmy pod bramy zamku, moją całą uwagę przykuł wygląd tej olbrzymiej budowli. Cały zamek zachwyca swoim pięknem, zaś lodowe elementy sprawiają, że wygląda jakby był ze szkła. Gdy weszliśmy na dziedziniec przytłoczyły mnie monumentalne lodowe rzeźby. Każda wykonana z precyzją i dokładnością, ukazująca najmniejsze szczegóły. Wyglądają wręcz jak prawdziwe…
Strażnicy przeprowadzili nas przez zamek i zaczęli prowadzić w stronę wielkich drzwi, ozdobionych w delikatne śnieżynki. Jeden ze strażników pchnął z całej siły drzwi, które obiły się głośnym hukiem o ścianę. Wprowadzono nas do środka, a za nami dalej szła ta stara jędza, wymachując swoją laską.
- Już wy zobaczycie, co to sprawiedliwość! - krzyczała - Odechce się młodzieży okradania straganów! Już ja wam mówię, popamiętacie to wszystko! – W tym momencie się opamiętałam i zaczęłam stresować, nie znam tej królowej, a z tego co słyszałam goście z Nasturii nie są tutaj mile widziani. Nie dziwie się, książę Hans wyrządził tutaj wiele złego, ale mam nadzieję, że królowa nie będzie na nas patrzeć przez jego pryzmat.
- Wasza Wysokość - strażnicy i staruszka ukłonili się, zaś nas rzucono na kolana.
- Co się stało? - zapytała platyno włosa królowa. Zdziwiłam się, wygląda nie niewiele starszą ode mnie, ale sam jej wyraz twarzy  sprawia, że wydaje się być starsza.
- Te dwie dziewczyny okradły mój stragan! - krzyknęła staruszka.
- Dobrze, co ukradły? – ta spojrzała na nas niepewnie, a ja nie wiedziałam co robić,
- Bochenek chleba! Świeżutkiego pieczywka, Jaśnie Pani! Przyszły obie i okradły, a potem bezkarnie śmiały mi się w twarz zrzucając mój towar na ziemię! - ta starucha wymyśla, spojrzałam na nią przerażonymi oczami. Ta niepozorna staruszka kłamie jak  nut, jakby miała dostać za to wór pieniędzy.
- To nie prawda! – krzyknęła Willow, jednak zaraz została uciszona. Jeden ze strażników uderzył ją tak mocno, że uderzyła głową w podłogę. Krzyknęłam, to było ponad moje siły. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ja doczołgałam się do mojej towarzyszki.
- Cicho, królowa nie udzieliła ci głosu. – widziałam jak chciał ponowić uderzenie, tylko tym razem skierowane w moją stronę. Strach wygrał. Zacisnęłam pięści, a z ziemi jakby z znikąd wyrosły wielkie pnącza, które oddzieliły nas od mężczyzny. Zapadła cisza, którą postanowiłam wykorzystać i jak najszybciej mogłam wyczarowałam nagietka. Potarłam jego kwiat i przyłożyłam do krwawiącej rany Willow. Rozdarłam kawałek swojej spódnicy i zrobiłam z tego prowizoryczny opatrunek.
- Wszystko okej? – spytałam ją, a ta tylko pokiwała głową i spróbowała się podnieść. Powstrzymałam ją ręką. – Musisz siedzieć, to może być wstrząs mózgu. – westchnęła zrezygnowana i spojrzała na otaczających nas ludzi. Też spojrzałam w ich stronę, lecz mnie interesowało jedynie zachowanie królowej, która patrzyła w moją stronę nie z przerażeniem tylko z zainteresowaniem, tak jak reszta jej towarzyszy. Władczyni szybko przeniosła spojrzenie na strażników.
- Zapłaćcie jej za ten chleb i odprowadźcie do wioski. Sama się zajmę naszymi złodziejkami. – babka spojrzała rozczarowana na królową, ale wszyła za strażnikami kłaniając się przedtem. – Byłabym wdzięczna gdybyś usunęła te pnącza zanim sufit zwali się nam na głowy.  – Kiwnęłam głową na zgodę i podeszłam do mojej roślinnej bariery i położyłam na niej delikatnie dłoń.
 - Możesz już się schować, niebezpieczeństwo minęło, ale powoli. – gdy tylko pnącza się schowały z podniesionym czołem i drżącym głosem odezwałam się do królowej, pamiętając oczywiście o okazaniu szacunku.
- Nazywam się Gabriela Swan, a to Willow Fouco. Oskarżenia rzucone przez tę kobietę nie są do końca prawdziwe. Wzięłyśmy chleb, ale tylko tyle. – Willow pokiwała głową potwierdzając moje słowa.
- Wierzę ci, jednak nigdy was tu nie widziałam. Skąd pochodzicie? – królowa już z milszym nastawieniem spojrzała w naszą stronę.
- Pochodzimy z Nasturii. – Willow zabrała głos i może nawet lepiej. Moje pokłady odwagi wyczerpały się. – Przybyłyśmy tutaj, aby rozpocząć nowe życie.- jednak gdy tylko na nią spojrzałam, zobaczyłam, że krew z mojego opatrunku ciągle leci.
- Przepraszam, że przeszkodzę królowo, ale moja towarzyszka jest ranna. Mogłybyśmy odłożyć tę rozmowę, puki jej nie wyleczę?
-Oczywiście, zaprowadzę was do komnat, potrzebujesz czegoś?
- Miski, wody, piasku i dużo lodu.

***

                Królowa nie żartowała. Komnata do której nas zaprowadzono pomieściłaby cały mój stary dom i połowę szklarni. Jednak nie dane mi było dłużej przyglądać się wykwintnym dekoracjom, bo Willow zemdlała, a krew dalej się lała. Szybko nalałam wody do miski i zaczęłam to co potrafię najlepiej- leczyć. Wyczarowałam kilka kwiatów mniszka lekarskiego, podarłam je i wrzuciłam do miski. Do mniejszej miseczki wsypałam rumianek i ugniotłam go z piskiem i wrzuciłam do głównej miski.
- Mogłabym prosić o lód? – spojrzałam na królową, która podniosła rękę, na której powstała wielka śnieżka. Zaskoczona zabrałam delikatnie śnieżkę i wsadziłam ją do miski. Ta szybko zaabsorbowała inny stan skupienia i składniki połączyły się zmieniając w zimną, zieloną papkę. Nałożyłam trochę do mniejszej miski i poszłam w stronę łóżka na którym leży moja towarzyszka. Usiadłam delikatnie obok niej i nałożyłam ostrożnie maść na ranie, która w szybkim tempie się wchłonęła, ale wołając jeszcze.
- Wychowałam się niedaleko lasu Berh. Moja rodzina od pokoleń zajmowała się zielarstwem, leczyliśmy samych królów. Jednak gdy skończyłam dwa lata oskarżono moją rodzinę o uprawianie czarów i zabito wszystkich. Rodzice kazali mojej babci zabrać mnie daleko stąd, aby nie spotkało mnie takie samo nieszczęście. Spełniła ich prośbę, a potem wychowała najlepiej jak potrafiła. Jednak niedawno zmarła. W Nasturii byłam uważana za czarownicę, którą trzeba spalić na stosie. – snując moją opowieść dalej nakładałam maść, puki rana nie przestała tak szybko wchłaniać substancję. -   Moim zadaniem jest leczyć, ale i bronić natury. Królowo, pozwól nam tu zostać. Będę ci służyć moją wiedzą i oddaniem do końca życia. – Skończyłam i spojrzałam na nią. Ona jednak uśmiechnęła się do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.

- Będziecie tu mile widziane i proszę mów mi Elsa.

_______________________________________

Trochę zaszalałam, ale jak wena przyjdzie to lepiej dać jej upust :-P
proszę  nie żałować z krytyką, bo to tylko motywuje do poprawy ;-)
mam nadzieję, że się wam spodoba i przekazuję wenę oraz pióro następnej osobie ;-D