Willow to dość….emm… nietypowa
dziewczyna, niby na statku wyglądała na przerażoną nastolatkę, ale gdy tylko
znalazłyśmy się na targu z łatwością ukradła bochenek chleba. Oczywiście, że
zareagowałam, uczono mnie, że kradzież jest zła. Jeśli coś chcesz musisz na to
zapracować. Niestety, trochę mnie poniosło i zaraz goniła nas straż i ta
staruszka ze straganu. Biegłam za Willow w stronę lasu, który mógł nam dać
schronienie, ale gdy tylko dobiegłam do pierwszego drzewa, czarnowłosa zniknęła
mi z pola widzenia. Szukałam ją chwilę, ale gdy tylko stanęłam obok wielkiego
drzewa, poczułam jak coś, a raczej ktoś na mnie ląduje, a potem była już tylko
ciemność.
***
- Wstawać
złodziejki, zaraz staniecie przed królową. – usłyszałam te zimne słowa, a
chwilę później dostałam czymś mokrym w twarz. Otworzyłam natychmiast oczy i z
przerażeniem zauważyłam, że leżę na ziemi pod Willow, a nad nami stoi grupka
wieśniaków z babcią ze straganu na czele.
- Rozejść
się, zabieramy te dwie do zamku. – krzyknął jakiś strażnik i podniósł nas z
taką łatwością jakbyśmy ważyły tyle co piórko. Spojrzałam na moją towarzyszkę
lecz ta patrzyła się ze smutkiem w dół.
-Mówiłam, że
przyciągam kłopoty.- Strażnicy ciągnęli nas przez całe miasto, robiąc z nas
pośmiewisko. Babcia cały czas z uśmiechem na ustach szła obok nas i pewnie
zastanawiała się nad karą dla nas. Jednak gdy tylko podeszliśmy pod bramy
zamku, moją całą uwagę przykuł wygląd tej olbrzymiej budowli. Cały zamek
zachwyca swoim pięknem, zaś lodowe elementy sprawiają, że wygląda jakby był ze
szkła. Gdy weszliśmy na dziedziniec przytłoczyły mnie monumentalne lodowe
rzeźby. Każda wykonana z precyzją i dokładnością, ukazująca najmniejsze
szczegóły. Wyglądają wręcz jak prawdziwe…
Strażnicy przeprowadzili nas przez zamek i zaczęli prowadzić w stronę
wielkich drzwi, ozdobionych w delikatne śnieżynki. Jeden ze strażników pchnął z
całej siły drzwi, które obiły się głośnym hukiem o ścianę. Wprowadzono nas do
środka, a za nami dalej szła ta stara jędza, wymachując swoją laską.
- Już wy
zobaczycie, co to sprawiedliwość! - krzyczała - Odechce się młodzieży okradania
straganów! Już ja wam mówię, popamiętacie to wszystko! – W tym momencie się
opamiętałam i zaczęłam stresować, nie znam tej królowej, a z tego co słyszałam
goście z Nasturii nie są tutaj mile widziani. Nie dziwie się, książę Hans
wyrządził tutaj wiele złego, ale mam nadzieję, że królowa nie będzie na nas
patrzeć przez jego pryzmat.
- Wasza
Wysokość - strażnicy i staruszka ukłonili się, zaś nas rzucono na kolana.
- Co się stało?
- zapytała platyno włosa królowa. Zdziwiłam się, wygląda nie niewiele starszą
ode mnie, ale sam jej wyraz twarzy
sprawia, że wydaje się być starsza.
- Te dwie
dziewczyny okradły mój stragan! - krzyknęła staruszka.
- Dobrze, co
ukradły? – ta spojrzała na nas niepewnie, a ja nie wiedziałam co robić,
- Bochenek
chleba! Świeżutkiego pieczywka, Jaśnie Pani! Przyszły obie i okradły, a potem
bezkarnie śmiały mi się w twarz zrzucając mój towar na ziemię! - ta starucha
wymyśla, spojrzałam na nią przerażonymi oczami. Ta niepozorna staruszka kłamie
jak nut, jakby miała dostać za to wór
pieniędzy.
- To nie
prawda! – krzyknęła Willow, jednak zaraz została uciszona. Jeden ze strażników
uderzył ją tak mocno, że uderzyła głową w podłogę. Krzyknęłam, to było ponad moje
siły. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ja doczołgałam się do mojej towarzyszki.
- Cicho,
królowa nie udzieliła ci głosu. – widziałam jak chciał ponowić uderzenie, tylko
tym razem skierowane w moją stronę. Strach wygrał. Zacisnęłam pięści, a z ziemi
jakby z znikąd wyrosły wielkie pnącza, które oddzieliły nas od mężczyzny.
Zapadła cisza, którą postanowiłam wykorzystać i jak najszybciej mogłam
wyczarowałam nagietka. Potarłam jego kwiat i przyłożyłam do krwawiącej rany
Willow. Rozdarłam kawałek swojej spódnicy i zrobiłam z tego prowizoryczny
opatrunek.
- Wszystko
okej? – spytałam ją, a ta tylko pokiwała głową i spróbowała się podnieść.
Powstrzymałam ją ręką. – Musisz siedzieć, to może być wstrząs mózgu. –
westchnęła zrezygnowana i spojrzała na otaczających nas ludzi. Też spojrzałam w
ich stronę, lecz mnie interesowało jedynie zachowanie królowej, która patrzyła
w moją stronę nie z przerażeniem tylko z zainteresowaniem, tak jak reszta jej
towarzyszy. Władczyni szybko przeniosła spojrzenie na strażników.
- Zapłaćcie
jej za ten chleb i odprowadźcie do wioski. Sama się zajmę naszymi złodziejkami.
– babka spojrzała rozczarowana na królową, ale wszyła za strażnikami kłaniając
się przedtem. – Byłabym wdzięczna gdybyś usunęła te pnącza zanim sufit zwali
się nam na głowy. – Kiwnęłam głową na
zgodę i podeszłam do mojej roślinnej bariery i położyłam na niej delikatnie
dłoń.
- Możesz już się schować, niebezpieczeństwo
minęło, ale powoli. – gdy tylko pnącza się schowały z podniesionym czołem i
drżącym głosem odezwałam się do królowej, pamiętając oczywiście o okazaniu
szacunku.
- Nazywam
się Gabriela Swan, a to Willow Fouco. Oskarżenia rzucone przez tę kobietę nie
są do końca prawdziwe. Wzięłyśmy chleb, ale tylko tyle. – Willow pokiwała głową
potwierdzając moje słowa.
- Wierzę ci,
jednak nigdy was tu nie widziałam. Skąd pochodzicie? – królowa już z milszym
nastawieniem spojrzała w naszą stronę.
- Pochodzimy
z Nasturii. – Willow zabrała głos i może nawet lepiej. Moje pokłady odwagi
wyczerpały się. – Przybyłyśmy tutaj, aby rozpocząć nowe życie.- jednak gdy
tylko na nią spojrzałam, zobaczyłam, że krew z mojego opatrunku ciągle leci.
- Przepraszam,
że przeszkodzę królowo, ale moja towarzyszka jest ranna. Mogłybyśmy odłożyć tę
rozmowę, puki jej nie wyleczę?
-Oczywiście,
zaprowadzę was do komnat, potrzebujesz czegoś?
- Miski,
wody, piasku i dużo lodu.
***
Królowa nie żartowała. Komnata
do której nas zaprowadzono pomieściłaby cały mój stary dom i połowę szklarni.
Jednak nie dane mi było dłużej przyglądać się wykwintnym dekoracjom, bo Willow
zemdlała, a krew dalej się lała. Szybko nalałam wody do miski i zaczęłam to co
potrafię najlepiej- leczyć. Wyczarowałam kilka kwiatów mniszka lekarskiego,
podarłam je i wrzuciłam do miski. Do mniejszej miseczki wsypałam rumianek i
ugniotłam go z piskiem i wrzuciłam do głównej miski.
- Mogłabym
prosić o lód? – spojrzałam na królową, która podniosła rękę, na której powstała
wielka śnieżka. Zaskoczona zabrałam delikatnie śnieżkę i wsadziłam ją do miski.
Ta szybko zaabsorbowała inny stan skupienia i składniki połączyły się
zmieniając w zimną, zieloną papkę. Nałożyłam trochę do mniejszej miski i
poszłam w stronę łóżka na którym leży moja towarzyszka. Usiadłam delikatnie
obok niej i nałożyłam ostrożnie maść na ranie, która w szybkim tempie się
wchłonęła, ale wołając jeszcze.
- Wychowałam
się niedaleko lasu Berh. Moja rodzina od pokoleń zajmowała się zielarstwem,
leczyliśmy samych królów. Jednak gdy skończyłam dwa lata oskarżono moją rodzinę
o uprawianie czarów i zabito wszystkich. Rodzice kazali mojej babci zabrać mnie
daleko stąd, aby nie spotkało mnie takie samo nieszczęście. Spełniła ich
prośbę, a potem wychowała najlepiej jak potrafiła. Jednak niedawno zmarła. W
Nasturii byłam uważana za czarownicę, którą trzeba spalić na stosie. – snując
moją opowieść dalej nakładałam maść, puki rana nie przestała tak szybko
wchłaniać substancję. - Moim zadaniem
jest leczyć, ale i bronić natury. Królowo, pozwól nam tu zostać. Będę ci służyć
moją wiedzą i oddaniem do końca życia. – Skończyłam i spojrzałam na nią. Ona
jednak uśmiechnęła się do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.
- Będziecie
tu mile widziane i proszę mów mi Elsa.
_______________________________________
Trochę zaszalałam, ale jak wena przyjdzie to lepiej dać jej upust :-P
proszę nie żałować z krytyką, bo to tylko motywuje do poprawy ;-)
mam nadzieję, że się wam spodoba i przekazuję wenę oraz pióro następnej osobie ;-D
Cóż to za dzieło zostało opublikowane na naszym blogu? *-*
OdpowiedzUsuńJa tam krytyki nie widzę - długość mi odpowiada (chociaż mogło być dłuższe xD), styl, opisy, dialogi... wszystko! XD
Thalia, czekamy na chaptera! ;D
Tego NIE DA się skrytykować! <3
OdpowiedzUsuń:-D
OdpowiedzUsuńMi osobiście rozdział bardzo się podoba. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny