Mam chronić Dzieci Zimy. Ale nikt mi nie powiedział, kim one są! No, może prócz jednej osoby - Jack Frost.
Mój, jakże ukochany, były chłopak. Poznaliśmy się zimą, w Moskwie. Spacerowałam wtedy po Ziemi, ponieważ rodzice mieli ważne spotkanie [a Hope jeszcze nie było na świecie]. Wpadliśmy na siebie przypadkiem. Uznałam za urocze to, jak zachwycał się, że go widzę, a zdziwienie, że osoba w wieku nastoletnim "w niego wierzy", było jeszcze słodsze. Potem spotykaliśmy się regularnie, najczęściej w Warszawie przy pomniku syrenki, aż w końcu Jack wyznał mi niepewne uczucie. Postanowiliśmy spróbować, no i po paru latach zerwaliśmy, bo Frost zaczął narzekać na moją sztywność i niechęć do dziecięcych zabaw.
I tak się rozeszliśmy, zerwaliśmy kontakt, aż bum! Ląduję w Arendelle i kogo spotykam? Jacka Frosta!
Akurat, kiedy dostałam misję obronną, a Jack akurat ma moce zimy... hmm...
No cóż. Dojdziemy do tego może później.
Pierwszego dnia pobytu w zamku już wiedziałam, że nie będzie nudno. Co chwila ktoś biegł po korytarzach ze śmiechem, a to rzucali się jedzeniem, wrzeszczeli na całe królestwo, albo robili aferę wokół jakiejś dziewczyny. No proszę - w moim świecie, nagłe, poważnie ranne osoby leżące pod bramami miasta to normalka!
- Ale nie jestem u siebie - mruknęłam do siebie, wpatrując się w drewniany sufit, leżąc na pościeli.
I leżałabym tak dalej, gdybym nie usłyszała kolejnych śmiechów za drzwiami. Westchnęłam, wstałam i podeszłam do drzwi. Uchyliłam je lekko i od razu mogłam podziwiać widok Thalii, nacierającej śniegiem twarz księżniczki. Oparłam się o framugę ze splecionymi dłońmi i pokręciłam głową.
- Dzieci - powiedziałam.
- Dorosła się znalazła, patrzcie no! - zaśmiała się Thalia, rzucając we mnie śnieżką.
Złapałam ją w locie i spaliłam w dłoni. Wytarłam mokrą rękę o czarne jeansy, chowając się z powrotem w komnacie przed następnymi pociskami śniegowymi. Zabarykadowałam się dodatkowo komodą, bo moja "kichana" przyjaciółka kocha wielkie wejścia.
- Zostań moją chusteczką! - usłyszałam zza drzwi.
- Nie dam ci się wydmuchać! - odkrzyknęłam, otwierając wyjście na balkon.
Usiadłam na barierce, spoglądając w dół. Jack ganiał jak idiota za królową, która pochłonięta była jakimiś papierami w marszu. Nie bojąc się, że spadnę [w każdej chwili mogę zmienić się w cokolwiek latającego - taaki urok bycia Demonem], przerzuciłam nogi na zewnętrzną stronę i oparłam łokcie na kolanach, a brodę na pięściach, i podziwiałam, jak nasz bałwanek nieudolnie próbuje zwrócić na siebie uwagę.
- Jack! - usłyszałam z dołu krzyk królowej. - Rozumiem, że chcesz mi pomagać i jestem nawet z tego zadowolona, ale zajmij się swoimi sprawami, nie wiem... poszukaj sobie dziewczyny, pracy, hobby?
- Hobby? - mój były przystanął. - Moim hobby jest zabawa z dziećmi!
Platynka przez chwilę milczała, a ja śmiałam się na barierce. Zboczeniec Jack, zajebiste!
- Pominę sens tych słów i polecę ci pracę w przedszkolu - odparła królowa po dłuższej chwili. - Na rogu szukają kogoś, kto może zająć się dziećmi.
Pokręciłam głową i schowałam się z powrotem do komnaty.
- Opiekunka Jack - zaśmiałam się pod nosem, podchodząc do drzwi.
Niestety, nie zdążyłam ich otworzyć, bo ktoś zrobił to za mnie. Księżniczka Anna dosłownie wleciała na moją osobę, odbijając się trochę. Zaraz na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech i pociągnęła mnie za rękę na dół, do ogromnej sali z tronem, czyli wiadomo, gdzie.
- Dzieje się, w Arendelle się dzieje! - okrzyknęła, siadając na jeden z dwóch mniejszych tronów, ustawionych po obu stronach tego największego.
- O co chodzi? - zapytała Thalia, uwieszając się na moich plecach.
- Kristoff widział na mieście, jak straż aresztuje dwie dziewczyny za kradzież. Zaraz tu będą, na przesłuchaniu!
W tej samej chwili, do sali tronowej weszła królowa. Posłała nam uśmiech, a potem zajęła miejsce na swoim siedzisku, szepcząc coś z Anną.
- Usiądźcie - zwróciła się do nas, wskazując dłonią czerwoną sofę pod ścianą z portretem aktualnej rodziny królewskiej.
Pociągnęłam Thalię na sofę, sadzając ją na niej siłą. Nagle wrota otworzyły się, uderzając o ścianę. Królowa spojrzała na to z lekkim zmartwieniem, a potem przeniosła wzrok na dwóch strażników, prowadzących dwie dziewczyny i idącą za nimi staruszkę, wymachującą drewnianą laską na wszystkie strony.
- Już wy zobaczycie, co to sprawiedliwość! - krzyczała - Odechce się młodzieży okradania straganów! Już ja wam mówię, popamiętacie to wszystko!
Moja towarzyszka misji śmiała się pod nosem, latając wzrokiem od staruszki do tych dziewczyn. Jedna z nich była brunetką w dość ubogim ubraniu, a druga była rudowłosą, chodzącą chmurą zakłopotania.
- Wasza Wysokość - strażnicy i staruszka ukłonili się.
- Co się stało? - zapytała platynka oficjalnym tonem.
- Te dwie dziewczyny okradły mój stragan! - krzyknęła staruszka.
- Dobrze, co ukradły?
- Bochenek chleba! Świeżutkiego pieczywka, Jaśnie Pani!
Pokręciłam głową, nie słuchając dalszych przesłuchań. Oparłam się o podłokietnik sofy i przysnęłam.
Przez chwilę wydawało mi się, że widzę granatowy materiał i czuję zimno, sosny i miętę, ale na pewno mi się to przyśniło. Następne, co pamiętam, to czarna pustka i nagle...
Obudziłam się w swoim łóżku w tych ciuchach, w których zasnęłam na sofie. Na rogu łóżka siedział Jack, wpatrując się w nudną, zieloną tapetę ścienną. Usiadłam, przecierając oczy.
- Co ty tu robisz? - zapytałam.
Jack spojrzał na mnie z zakłopotaniem na twarzy.
- Chciałem się ciebie o coś spytać... - powiedział niepewnie.
- Jeśli chodzi ci o nasz dawny związek, to...
- Nie - przerwał mi - nie o to mi chodzi. Chcę się ciebie zapytać, jak mam...
- Jak masz co? - zaciekawiłam się.
- Jak mam zbliżyć się do Elsy?
- A skąd ja to mam wiedzieć?
- No... no bo... obydwie jesteście takie...
- No, jakie?! - wyskoczyłam spod kołdry, stając przed nim.
- Takie dorosłe i goniące za robotą...
Westchnęłam. Jack, ty popaprańcu!
---
AVE!
Na początek poproszę współautorki o dodawanie etykiety z imieniem ich bohatera, kiedy będą pisały swoje rozdziały ;) Danke! ;*
Hehe.... rodział bez sensu, ja pierdolę xDDD 😂😂😂
Ale cii, jest? Jest! XD
Next os z kolejki, zapraszamy na chaptera!
Pozdrawiam i
Pa!
†Infernal Queen†
złapali je, trochę lipa, ale okej zaraz się coś wymyśli ^.^
OdpowiedzUsuńciekawa historia ich związku, a koniec jeszcze lepszy " Jak mam zbliżyć się do Elsy?" ja bym to odczytała jako kolejne zboczenie :-P
No to biorę się do pracy :-)
Do napisania,
Kisielek :-D
Jack lubi bawić się z dziećmi...nie powiem jak to zabrzmiałoXD
OdpowiedzUsuńBo to miało tak zabrzmieć xD ;D
UsuńNaprawdę super rozdział. Czekam na odpowiedź na ostatnie pytanie Jacka XD.
UsuńCzekam na next
Pozdrawiam i weny
Haha super.
OdpowiedzUsuń