- Matko……! – krzyknęłam szybko się podnosząc, jednak kobieta walnęła mnie z całej siły w policzek, przez co upadłam na podłogę.
- M-mamo? – patrzyłam na nią zaszklonymi oczami, rozmasowując czerwony policzek.
- Twoja matka nie żyje – powiedziała chłodno swoim melodyjnym głosem. Zaczęłam się od niej odsuwać, podpierając się łokciami. To nie moja matka, tylko jakiś potwór!
- Ooooo, boisz się mnie……..? – zaczęła za mną iść wolnym krokiem. Nagle zmieniła się w postać z czarnego piasku, by po sekundzie stać się dobrze zbudowanym mężczyzną o brązowych włosach i złotych, niczym bursztyny oczach, ubranego w granatowe spodnie, białą koszulę, a na to kamizelkę, wyglądającą jak nocne niebo obsypane gwiazdami. To Syriusz Cristal, mój ojciec, którego także Mrok zamordował z zimną krwią.
-……bardzo dobrze……... – kontynuował zmieniając się w Mikołaja - …….twój strach dodaje mi sił…… - powiedziawszy to zmienił się w Zębuszkę – już niedługo będę miał na tyle mocy…… - stał się Wielkanocnym Zającem -…….że bez problemu……. – zmienił się w Piaskowego Ludka -……pokonam Strażników i zdobędę świat……. – przykucnął obok mnie, przemieniając się w Czarnego Pana -……..z twoją pomocą Luno – wystawił dłoń w geście pomocy. Ja jednak odsunęłam się i sama wstałam.
- Nigdy! – krzyknęłam wściekła – Wolę umrzeć!
- O, ależ po co te nerwy. Ponoć złość piękności szkodzi – zacmokał łapiąc mój podbródek. Szybko mu się wyrwałam, a on niewzruszony moją postawą, kontynuował – Luno, jesteś dzieckiem zimy. Ty i pozostała dwójka jesteście mi potrzebni, jednak ty musisz przekonać ich do przejścia na moją stronę – zaśmiał się – więc nie umrzesz…….przynajmniej na razie…..hahahahaha!
Wzdrygnęłam się. Jakby się nad tym zastanowić, to ja i pozostałe dzieci zimy możemy razem pokonać Mroka, ale też, gdy mu pomożemy, bez najmniejszego problemu zdobędzie świat.
- Szkoda mi ciebie – westchnął
- A to ci niespodzianka – udałam zdziwienie – TOBIE kogoś szkoda?
- Haha, zadziorna jesteś. Tyle że ja nie śmiał bym się z mojej własnej śmierci – spojrzałam na niego zdziwiona.
- Co chcesz przez to powiedzieć – podniosłam jedną brew do góry.
- Dobrze wiesz, że jesteś strażniczką wiary. Puki żyjesz, dzieci nie przestaną wierzyć w strażników. Jedyne co trzyma cię w tej chwili przy życiu to fakt, że twoja moc jest mi bardzo potrzebna w zdobyciu świata, gdyby się to, osobiście wyrwałbym ci serce z piersi – uśmiechnął się przerażająco. Czułam jak blednę. A więc to tak ma wyglądać? Mam pomóc Mrokowi, a potem mnie wyeliminuje, bo będę już mu zbędna!? Chory człowiek normalnie! Nie, wróć, to nie człowiek. To sadysta!
- Jednak pamiętaj, jeśli mi się sprzeciwisz, ONA umrze! – krzyknął i rozpłynął się, a na jego miejscu pojawiła się moja siostra. 13-letnia dziewczyna patrzyła na mnie zaszklonymi oczami.
- Iris! – podbiegłam do niej i mocno przytuliłam. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy szczęścia. Spostrzegłam, że ma zdarte kolana i łokcie – Siostrzyczko, co ci się stało? – spytałam łagodnie, ładząc delikatnie jej włosy.
- Luno…..? – zaczęła niepewnie.
- Tak? – spojrzałam na nią z małym uśmiechem.
- My…..My umrzemy, prawda? – wychlipała przez łzy. Na mojej twarzy od razu zagościło przerażenie. O nie, ona nie może tak myśleć.
- Iris, no coś ty. Kto ci takich głupot nagadał!? – zaśmiałam się sztucznie.
- Zginiemy….zginiemy jak nasi rodzice! – zaczęła szlochać w moje ramie.
- Nie Iris, nie zginiemy! – powiedziałam pewnie – przynajmniej nie ty! Ty musisz żyć. Ja mogę umrzeć – zaczęła jeszcze bardziej płakać. - Iris – uklękłam koło niej, łapiąc ją za ramiona i patrząc głęboko w oczy.
- Kiedy…kiedy patrzyłam jak rodzice wydają ostatnie tchnienia, obiecałam im, że będę cię chronić, choćby za cenę własnego życia. Nigdy, ale to przenigdy nie dopuszczę, aby stała ci się krzywda, rozumiesz? – znów ją przytuliłam
- Ach, Luno, nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać – zaśmiał się Pitch, stojący za mną.
W pewnym momencie poczułam, że coś łamie mnie za przedramiona. Odwróciłam szybko głowę i zobaczyłam, że to ręce zrobione z czarnego piasku. Szarpnęły mną mocno do tyłu, przez co odleciałam od Iris na kilka metrów, i powaliły na kolana, mocno trzymając.
- Iris! – krzyknęłam próbując się uwolnić. Dziewczyna klęczała skulona i patrzyła się na mnie ze łzami w oczach. Nagle wokół brązowowłosej zaczęły pojawiać się koszmary. Wpatrzyły się w nią swoimi żółtymi ślepiami z rządzą krwi. Podchodziły powoli, jakby karmiąc się strachem dziewczyny. W pewnej chwili koło mnie pojawił się Mrok. Patrzył z dumnym uśmiechem na całe zajście.
- Nadal jesteś pewna, że nie chcesz mi pomóc? – spojrzała na mnie z ukosa. Popatrzyłam na niego gniewnie. Jeśli jest choć trochę inteligentny, zrozumie, co o tym sądzę – No cóż, szkoda. Ale pamiętaj, twoja siostra tylko na tym ucierpi. Przez twój głupi hard ducha. Przemyśl to jeszcze, a na razie….. – pstryknął palcami, a koszmary z rykiem rzuciły się na Iris. Nie widziałam jej. Od ścian pomieszczenia odbijały się tylko należące do niej krzyki cierpienia.
- Iris! – wrzasnęłam zrywając się na równe nogi. Starałam się wyrwać, ale ręce z czarnego piasku przytrzymały mnie jeszcze mocniej – Błagam, zostawcie ją! Zrobię wszystko! Słyszysz!? Zrobię wszystko co chcesz, tylko ją zostaw! – krzyczałam na całe gardło, ale to nie skutkowało. Słyszałam głośne wrzaski mojej siostry, a po chwili zobaczyłam też krew tryskającą na wszystkie strony – Nie! Nie! Błagam! Zabijcie mnie! Proszę, zabijcie mnie, tylko nie ją! Błagam! – wrzeszczałam przez łzy, które lały się strumieniami po moich policzkach. Moja siostra zaraz zginie. Obiecałam rodzicom, że nie pozwolę jej skrzywdzić. Zginęli broniąc nas, a ja przez moją głupotę doprowadzę do śmierci mojej siostry.
Nagle te ręce zaczęły ciągnąć mnie do tyłu. Stawiałam opór, ale to nie działało. Coraz bardziej oddalałam się od Iris.
- N-nie! Zostawcie mnie! – chciałam się im wyrwać. Muszę pomóc siostrze. Nie mogę pozwolić, żeby zginęła. Teraz byłam oddalona od niej o dobre pięć metrów. Nie chciałam jej zostawiać. Krwi było coraz więcej, a krzyki powoli cichły. Ona umiera.
- Iris! – krzyczałam wciąż próbując się uwolnić, jednak powoli słabłam. Nagle krzyki zaczęły być słyszalne jakby pod wodą, ze wzrokiem zresztą tak samo. W końcu moje oczy pokryła szara mgła.
…………………………………………………..
- Iris, nie! – wrzasnęłam podnosząc się do pozycji siedzącej, jednak zaraz tego pożałowałam, bo moje ciało zaczęło pulsować ogromnym bólem. Z cichym jękiem opadłam z powrotem na……..zaraz………łóżko? Na miłość księżyca, gdzie ja jestem!? Co się ze mną stało!? Nie zbyt sobie przypominam.
Nagle usłyszałam nad sobą głos dziewczyny. Chciałam coś powiedzieć, ale całkiem zaschło mi w gardle, nie mogłam się odezwać. Po chwili można było usłyszeć oddalające się odgłosy uderzania kilku par butów o podłogę, ktoś odchodził.
Uchyliłam lekko powieki. Stała nade mną platynowłosa kobieta, ubrana w niebieską sukienkę oraz jakiś koleś w białym fartuchu. Prawdopodobnie lekarz. No co? Nie widziałam świata zewnętrznego od ponad 170 lat, więc się nie czepiajcie, nie mam pojęcia jak jest dzisiaj. Równie dobrze ten gość może być strażakiem, albo astronautą! Nie wiem i koniec!
- Halo, słyszysz mnie? – spytał lekarz, machając mi ręką przed oczami.
- Jeszcze moment, a ci ją odgryzę – burknęłam. Co ja, jakaś psychopatka, czy co!? Lepiej nie odpowiadajcie.
- No, jest osłabiona, ale charakterek to ma – zaśmiał się lekarz odwracając się do kobiety – przyjdę jutro, żeby zmienić pacjentce opatrunki, a na razie moja praca jest tu zakończona.
- Oczywiście, bardzo panu dziękuję, dobranoc – powiedziała kobieta. Lekarz skłonił się jej i wyszedł.
- Witaj, jestem Elsa, królowa tego państwa, Arendell. Powiesz mi jak masz na imię? – spytała, spoglądając na mnie. Nic nie odpowiedziałam. Kobieta westchnęła ciężko – No dobrze. Zaraz wracam – powiedziała i wyszła, zostawiając mnie samą w pokoju. Gdy drzwi się zamknęły, rozejrzałam się szybko po pomieszczeniu. Wygląda ono jak z czasów średniowiecza. Teraz już serio się boję. Gdzie ja jestem? A jeśli to kolejna sztuczka Mroka? Co ja mam teraz zrobi? Zostać? Uciec? Tyle pytań, a ani jednej odpowiedzi.
Nagle do pokoju weszły cztery osoby. Spojrzałam na nie. Jedną z nich była ta sama kobieta, co wcześniej, rudowłosa, uśmiechająca się od ucha do ucha dziewczyna, dobrze zbudowany blondyn i białowłosy chłopak. Na niego wrzuciłam szczególną uwagę. Kurczę, albo mi się zdaje, albo to ten nowy strażnik. Jack Frost. No wiecie, Mrok zawzięcie na niego polował, było o tym głośno w całej jego kryjówce, a ja, jako że byłam w niej uwięziona, wszystko słyszałam i widziałam.
No dobra, trzeba pokazać, że wszystko jest w porządku. Mrok zabiłby mnie na miejscu, gdyby się dowiedzieli, jakie ma plany. Wysiliłam się na uśmiech.
- Jak się nazywasz? - zapytała królowa, wyrywając mnie z zamyślenia. Hmm, podać prawdziwe czy fałszywe imię? Mogę im ufać? W sumie, zawdzięczam im życie więc chyba tak.
- ....Luna... - odpowiedziałam po chwili.
- A więc, Luno, co ci się stało? – kontynuowała.
- Emmm..... - Ołłł siet! Co ja mam niby odpowiedzieć?! Że jestem zapomnianą strażniczką wiary, uwięzioną przez Mroka, księcia koszmarów i to właśnie one mnie tak urządziły!? Nie dość, że uznają mnie za wariatkę, to Pitch mnie za to zabije! Trza coś wymyślić.
- ….napadnięto mnie, tak, tak właśnie... napadnięto. – skłamałam szybko. Jack pokręcił głową. Kurczę, zwykle umiem o wiele lepiej kłamać. Aż tak widać, że powiedziałam nieprawdę?
- Czy coś się stało? – zapytała królowa, patrząc na niego.
- Nic, królowo, tylko muszę na chwilę wyjść – odpowiedział jej.
- Dobrze, idź – odparła. Podziękował i wyszedłem z komnaty.
- Eee, przepraszam, ale jestem trochę zmęczona. Mogłabym się położyć? – spytałam niepewnie.
- Ależ oczywiście. Odpocznij, porozmawiamy jutro – odpowiedziała władczyni i wszyscy wyszli. Głośno westchnęłam. Nie mam pojęcia gdzie jestem, ale na pewno niedługo się dowiem. Ale to jest teraz najmniej ważne. Ważna jest Iris. Przez moją głupotę mogłam ściągnąć na nią nieszczęście. Nie przechytrzę Mroka, jest zbyt przebiegły i sprytny, na pewno ma mnóstwo planów awaryjnych. Jestem postawiona przed trudnym wyborem. Pomóc Czarnemu Panu w zdobyciu świata, albo sprzeciwić mu się i narazić siostrę na śmierć. Jedno jest pewne, nie dam jej skrzywdzić. A Mrok? Ha, jeszcze mi zapłaci za wszystkie krzywdy, jakie mi wyrządził. Mam już nawet pewien plan, który mam zamiar wcielić w życie. Zapłaci, zapłaci za zabicie moich rodziców i za krzywdzenie Iris. Będę ją chronić, nawet gdybym sama miała przypłacić to życiem. Przysięgam, że wbiję Mrokowi lodowy sztylet w serce i będę patrzeć niewzruszona, jak kona. Zabiję go z zimną krwią. Przysięgam na wielki księżyc. Za wszystko mi zapłaci.
……………………………………….
Witajcie kochani!
Wiem, że rozdział długi i nudny, ale chciałam wam wynagrodzić jego długą nieobecność. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie XD
Pozdrawiam i PA! <33
~Luna
Witajcie kochani!
Wiem, że rozdział długi i nudny, ale chciałam wam wynagrodzić jego długą nieobecność. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie XD
Pozdrawiam i PA! <33
~Luna
Super rozdział, czekam na nexta
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny
Rozdział nie jest nudny!
OdpowiedzUsuńA jak długi, to jeszcze lepiej :)
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
Weny! ~Snowmoon
udzielam ułaskawienia na mocy.... mojej zjebanej pogody :-P
OdpowiedzUsuńrozdział super, ale i nurtujący.
szkoda mi Luny, straciła rodziców, a teraz Mrok szantażuje ją mając jako zakładniczka jej siostrę.
jestem ciekawa jej planu, co takiego wymyśli ta strażniczka :-)
Czekam na nn,
Do napisania - Kisielek :-D
Rozdział cudowny! Jest długi i boski! <3 Ciekawi mnie dalsza historia Luny! <3
OdpowiedzUsuńMoje przekonania się potwierdziły, z nas wszystkich piszę najgorzej ;( ;__;
Nie piszesz najgorzej, trochę wiary w siebie ;*
UsuńA jeśli serio tak uważasz, to poćwicz trochę :)